"Gupt" ma świetną fabułę i bardzo dobre, bo zaskakujące zakończenie, niestety - zrealizowano
go wyjątkowo kiepsko. Oczywiście cała masa aktorów starszego pokolenia, grających role
drugoplanowe, świetnie dała sobie radę. Niczego nie można odmówić też grze Kajol ani
Manishy Koirali - obie panie spisały się świetnie. Jedyne, co w tej sferze wadzi, to główny
bohater, a niestety on jest tu najważniejszy i zajmuje większość akcji filmu - Bobby Deol w ogóle
jest kiepski w swoim fachu, nie popisał się też w tym filmie, a był wręcz rażąco sztuczny -
zwłaszcza wtedy, gdy grał rozchwytywanego playboya na teledyskach i "śpiewał" o swojej
atrakcyjności - bo sorry, ale on ani tańczyć nie potrafi, ani żaden z niego amant... ;] Film
zasługiwałby na pełne 8/10, gdyby jego miejsce zajął ktoś inny i obeznany ze sztuką aktorską;) A
tak daję 5/10, a to i tak z uwagi na role głównych aktorek. Inną wadą filmu jest bardzo kiepska
muzyka z kiepskimi tekstami i pozbawionymi sensu teledyskami, które po prostu nie nadawały
się do TEGO filmu - były wklejone na siłę i znośne na szybkim podglądzie:) Właściwie to cała
historia z "Gupt" jest świetnym materiałem na książkę, bo wtedy wyeliminowanoby wszystkie
wady, jakie powstały w trakcie tworzenia filmu, bo scenariusz sam w sobie jest naprawdę
ciekawy. A sprawę, czy oglądać to czy nie - pozostawiam już wyborowi widzów, bo naprawdę nie
wiem, czy warto tę produkcję polecać;) Pozdrawiam